listy do Alicji
I
nie wiem ile razy mogliśmy być pod młynem, skąd
widać przezrocza z zieloną wykładziną i puste doliny,
niebo zasnuwa czarny dym, jesteśmy na księżycu
gdzie zostało kilka minerałów, kamienie w butach
są bardzo gorące, w sąsiedztwie kilku drzew paragrafów
pustka - widzisz - jest istotą przyrody, to tak jak
płótno dla obrazu, bądź mi pustką, z której
będę wychodzić na świat, każdego ranka, albo chociaż
wystąpię w twoim niemym filmie o życiu
II
moje ciało jest spalonym kocem, pokrywą dojrzałych kwiatów,
rozpoczynam medytację, prosisz mnie, bym coś ci opowiedział
a ja pamiętam tylko jak skakałem z lustra na lustro, nie mając
pod sobą zupełnie nic, odbijałem się od siebie, by
lecieć bardzo długo, prosto w wąwóz strachu, gdzie zgubiłem
wszystkie listy, wszystkie zdjęcia, postradane zmysły
III
Alicjo, zdaje się, że jesteś jeszcze bardziej nieobecna
przeznaczenie jest umorusanym chłopcem
bawiącym się ze mną w chowanego,
kiedyś zapytałaś czym jest mój największy ból,
dopiero dziś poczułem w głowie
zrogowaciały kawał mojej ostateczności:
od tej chwili nie potrafię sobie wyobrazić, że istniejesz