Co do konkursu: wyróżnia się wiersz Tomasza Wacikowskiego, choćby tytułem, ale to już było, było tyle razy. Nagrodę za zachowanie złotego środka otrzymuje Lucyna Siemińska, serdeczne gratulacje. Mam nieco zastrzeżeń dotyczących Pani stylu pisania: wiele przymiotników, nazbyt wytartych już zwrotów, które zamazują sens wiersza. Ale to temat na inną rozmowę...
Justyna Charkiewicz
„Dla kochanej Super Mamy, która dała nam miłość, nadzieję i wiarę".
Oda do niedzieli
współczesny człowiek do świętej niedzieli
niedzielo o dniu Boga
nowych sił i skrzydeł wiary
bezlitosna ośla droga
na której niemowlak szuka niemowlaka do pary
zamyka drzwi by nadzieją je otworzyć
próbuje namalować szczęśliwego motyla
kamienne palce na dnie położyć
ugryźć chmurę póki oddycha ta chwila
niedzielo o dniu Boga
z tobą kocham Zmartwychwstanie
bo śmierć tak ludzko uboga
a cierpienie skruszy wyćwiczone ramię
idę pragnę w to dziś otwierać oczy
zatańczyć walca z aniołami
dotknąć płaszcza Jezusa co po beskidach kroczy
być bardziej Tam niż tu i bardziej z Nim niż z wami
niedzielo o dniu Boga
nad poniedziałkiem wtorkiem środą
czwartek piątek sobotę depcze twa noga
tyś jest raz górskim strumieniem raz zanuconą wodą
Anna Krzewska
Najmłodszemu
Bądź pochwalony dniu najsłodszy.
Najmłodszy.
Z otwartą buzią i procą w kieszeni
biegłeś usłyszeć trąby i obłok
powitać jak cyrk na przedmieściach.
Bądź pochwalony za trud twoich stópek,
co stały na palcach w rzednącym tłumie.
W prawo lub w lewo.
Bądź pochwalony, że wytrwałeś do końca
bez trwogi.
O wzorze ufności, ikono pokory.
Z dziecięcym uśmiechem patrzyłeś na koniec,
który musiał cię skrócić o kilka godzin.
Bądź pochwalony jedyny dniu bez wieczoru,
żeś stratę swoją udźwignął.
Sądzę, że koniec świata wypadnie we wtorek.
07.06.2010. para_dox
Lucyna Siemińska
Oda do środy
kartki z kalendarza
w pastelowych barwach
od śnieżnej bieli po wyblakłe żółcienie
zatrzymują czas
w regularnych prostokątach wiotkich kartoników z wyraźnie obwieszczoną pogrubionym drukiem nazwą dnia tygodnia
błądzi wzrok
w zależności od dystansu
odczytuje w zmiennych ostrościach
o środo ty moja dzisiejsza
od wczesnego świtu
aż po poczerniały zmierzch
w samym centrum siedmiodniowego interwału ile w tobie niezmierzonych możliwości kalkulacji poczynionych wcześniej planów poszukiwań lepszych rozwiązań
ile nowych marzeń i nadziei na spełnienie w komfortowym przekonaniu że to jeszcze nie koniec i wszystko zdarzyć się może niezależnie od tego czy słonecznym blaskiem czy deszczem powitasz
ze stoickim spokojem
ufnie zanurzam się w kolejne minuty
wierna arystotelesowskiej teorii
złotego środka
Tomasz Smogór
Oda do Poniedziałku
Przeleciał weekend jak klucz smętnych żurawi,
Poniedziałku,
teraz mogę zacząć pracę,
nie myśląc o śmierci. Widzisz mnie przy maszynie tokarskiej,
prześwietlonego wiązką promieni rentgena,
i wszystkie trybiki, które chodzą we mnie,
gotowe oddać krew dla koncernu,
kiedy stare kamienice odjechały ze scenerii,
i mogę patrzeć z panteonu galerii handlowej
na świat w 3D, on odpowiada mi snem,
którego przyciągam z dalekich krain.
Jest sens, by wierzyć i trwać
tu na stanowisku
w przepoconym drelichu,
garniturze w sierpniu,
na rusztowaniu nowopowstającego hotelu
Czuć w powietrzu naręcza wyróżnień, awansów i premii.
,,Zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną'',
nieprzenikniony modelu myślenia,
przyświecający jak palnik spawarki stoczniowca,
rozgrzany do czerwoności, który jest jutrzenką.
Przechodzę więc pod Łukiem Triumfalnym.
Zgniatam w sobie wszystko, co trwożne na miazgę
i owoc puszcza sok koloru życia.
Selim
Jan Nowak
Jest sobota wieczorem. Pan Jan Nowak wrócił
właśnie z roboty, zasiadł przed telewizorem
na wygodnym fotelu i będzie oglądał
kablówkę. Już ogląda. O: jak on potrafi
zręcznie manipulować pilotem, jak umie
szybko zmieniać kanały, z jaką eksperiencją
przygląda się w reklamy, z jaką zaciętością
śledzi telenowele. O, pan Nowak patrzy
się w ekran całą gębą. Lecz prócz telewizji
nasz kochaneńki pan Jan posiada też żonę,
która posiada wszystko, co trzeba, a więc ma
dwie piersi, a pomiędzy nogami kawałek
nieba, które pan Nowak wedle woli pieści.
Żona jest bardzo dobra dla swojego męża.
Dba, żeby w domu nigdy nie zabrakło chleba,
i raz na tydzień, kiedy nazajutrz niedziela,
a córka nóg udziela w jakimś disco-clubie,
wtedy ona ogląda, w ramach czasu wspólnie
spędzanego z małżonkiem, programy do bardzo
późna. Do bardzo późna i do woli, wedle
oczywiście małżonka woli, gdyż pan Nowak
zamiast telewizora po północy woli
żonę... A tak naprawdę to pan Nowak nie ma
córki i jest samotnym człowiekiem, a jego
żona - blondynka Caroll - ma gumowe ciało,
regulowane ręce i nogi oraz trzy
wibrujące otwory. Rano pan Jan Nowak
spuści z żony powietrze, pójdzie do kościoła.
Weronika Stępkowska
Oda do środy
Spróbuję dzisiaj ody
do wydarzonej środy:
z pozoru niepozornej,
lecz wnikliwie przezornej,
bo dystansującej piątek
w do-środ-kowaniu pamiątek
z tygodnia roboczego
wielce zharowanego
(bowiem całą robotę
ma środa za sobotę,
co zawidzi niedzieli,
więc nieróbstwo z nią dzieli.)
Powiem więc: droga środo,
chociaż umrzesz Ty młodo,
przynajmniej zawtóruje
Ci wtorek, zaś czwartek -- przepoczwarzy Cię w dostateczną / tróję, z którą miernym -- do twarzy.
Tomasz Wacikowski
oda do ósmego dnia tygodnia
gdzie się podziewasz w chwili największego popytu
na wolny czas który ucieka za tobą
próbując dogonić
zatrzymaj się. już dawno minąłeś miejscowość B
on ruszył z A w godzinach szczytu i stoi
w never-ending korku
gdzie się schowałeś - między środą a czwartkiem
piątkiem a końcem? nie bądź taki skryty
zdradź chociaż imię
jesteś mistrzem berka i chowanego
zagraj z nami choć raz w otwarte karty
Agnieszka Chrząszcz
Przewrotna
oda do poniedziałku
Poniedziałku ja w pośpiechu
Na twą cześć układam hymn!
Wybacz, jeśli cię do śmiechu
Zmusi częstochowski rym.
Poniedziałku – ostrze strzały
W skacowaną moją skroń!
Pędzisz groźny, oszalały
Jak z apokalipsy koń.
Poniedziałku jak ja kocham
Twój arktycznie blady brzask.
Uszy pacami zatykam
Na budzika głośny wrzask.
Lawa czarnej kawy płynie
I zatapia wszystkie sny.
W sercu czarny humor kwitnie -
Znów przez ciebie jestem zły.
Poniedziałku znam na pamięć
Twój poranny miasta śpiew:
Huk tramwajów, rozmów zamieć
I klaksonów dźwięczny gniew.
Poniedziałku jesteś wielki
ciężar twój przytłacza mnie...
Więc relanium trzy kropelki
Na łyżeczkę toczy się.
Poniedziałku bezlitośnie
Palcem mi wskazujesz drzwi.
Ja otwieram je posłusznie,
W drżącej dłoni klucz mi lśni.
I zamykam drzwi niedzieli,
Za mną snuje się jak cień
Poniedziałek, co przemienił
W czarną noc słoneczny dzień.